sobota, 1 marca 2014

Krecha na bani, 3 miesiące i ogólne podsumowanie

Dziś mija nam 3 miesiąc - i najprawdopodobniej też dzień kiedy to się zaczęło, choć pewności nie mamy :P.
20140301-161738.jpg

Czas leci nieubłaganie, że czasem mam wrażenie ,iż się nie obejrzę a Chibi będzie skrobać listy niczym ten co trafił ostatnio do Starszego Juniora Jadźki.

Mijamy więc tą granicę, o której moje koleżanki mówiły, że jest najgorsza, a potem jest już lepiej, fajniej i w domu nie ma się już takiego "warzywka".
Z okazji więc tego wyjątkowego święta postanowiłam dokonać małe podsumowanie :) Czyli nasze wspólne 13 tygodni, w 13 akapitach.
TYDZIEŃ 1
Ten tydzień to dla mnie szpital i wyłącznie echo porodu. W sumie nie mam za wielu "matczynych" wspomnień, poza samym porodem i pierwszym karmieniem, ach i pierwszej wspólnej nocy, kiedy nie znając obsługi Chibi doprowadziłam ją do stanu 4h płaczu, zakończonego dokarmianiem strzykawką.
Sama Chibi tylko spała, jadła, sikała i płakała.
TYDZIEŃ 2
To ciągły ból. Po raz pierwszy się ubrałam i "uszykowałam" jak na co dzień, czyli lekka tapeta na twarzy, włosy spotkały znów szczotkę etc.
Moje dni mijały na karmieniu i spaniu. Małą zajmowała się moja mama, bo u mnie rozpoczął się baby blues.
Chibi nie wprowadziła do swojego repertuaru nic nowego, no poza dużą ilością płaczu.
TYDZIEŃ 3
To totalny baby blues - cały tydzień przeryczałam i poważnie kwestionowałam czy decyzja o posiadaniu dziecka była słuszna. Dobiła mnie świadomość, że teraz będę gnić z dzieciakiem w domu, domem się zajmować i ogólnie prowadzić mało ambitne życie. Miałam też wrażenie, iż Chibi będzie oznaczać koniec mojego związku z Mężulem. Ten tydzień to była rzeź, masakra i ogólny psychiatryk.Dodatkowo Chibi kompletnie zlała (i to dosłownie) sesje noworodkową, mimo 2 podejść. Co wywołało we mnie jeszcze większą irytację
Chibi, chyba w tym tygodniu miała atak kolki.
TYDZIEŃ 4
To był dalszy marazm i nijakość macierzyństwa. Byłam ciągle wkurzona i żałowałam. Ach no i jeszcze Chibi całą Wigilię przepłakała, a ja zjadłam tylko łyżkę barszczu, choć na Wigilię czekałam cały rok, gdyż w 2012 leżałam chora z 40 stopniową gorączką.
Chibi po raz pierwszy wyszła na spacer.
TYDZIEŃ 5
W tym tygodniu moja mama miała dość. I dostałam ultimatum, o którym już pisałam TU.
Ten tydzień mogę tak szczerze zaznaczyć jako początek macierzyństwa w moim wydaniu.
Chibi stała się niemowlakiem i wyrosła z pierwszych ubranek.
TYDZIEŃ 6
Po raz pierwszy zostałam sama z Chibi. Trudno było, źle reagowałam na jej zachowania, nie potrafiłam większości odczytać, kończyło to się licznymi wieczorami przepełnionymi płaczem i noszeniem na rękach. Poważnie rozważałam jej wystawienie na Allegro.
Na wiecznie zirytowanej buzi Chibi po raz pierwszy pojawił się grymas, który miał stać się uśmiechem.
No i oczywiście zaliczyliśmy pierwszy skok rozwojowy i kryzys laktacyjny.
~ ANTRAKT~
Ten okres był najgorszymi w moim życiu. Nie srałam tęczą ani nie rzygałam skitelsami, jak to kolokwialnie ujęła kiedyś Jadźka. Macierzyństwo było dla mnie karą. Moje uczucia do Chibi  były uśpione i jakoś dziwnie ogłupione.
Teraz dość często zastanawiam się co mi na banie siadło.
Czasami mam wrażenie, iż taka była reakcja obronna mojego organizmu i mojej psychiki, po tym wszystkim. Po tych 32 tygodniach leżenia. Po tym, iż nie byłam gotowa na zakończenie ciąży i przejściem do kolejnego etapu zwanego macierzyństwem. Radość z ciąży zamknęła się w ostatnich 6 tygodniach, co było dla mnie za krótko. I w całej tej walce o życie, pogubiłam się, że nie walczę o ciąże, a o życie dziecka.
Potem przyszedł poród,  długi i męczący, podczas którego na pewno nie zachowywałam się jak Mamala i dobitnie wykrzykiwałam jak mi jest źle, na dodatek na koniec przerodził się w zabawę Kuby Rozpruwacza, czego efektem był nieprzerwany 2 tygodniowy ból uniemożliwiający siedzenie, chodzenie, a trwający w pewnym stopniu do dziś.
Moja mama powiedziała mi kiedyś, iż jak stajesz się rodzicem wyzbywasz się egoizmu. Jeśli tak jest naprawdę, to nie byłam rodzicem podczas tych 6 tygodni. Ciągle skupiałam się nad tym jak wszystko nie potoczyło się tak, jak miało i jak jest mi źle.
TYDZIEŃ 7
Ten tydzień to tydzień pierwszego uśmiechu Chibi. W tym tygodni rozpoczęła się też nasza przygoda z wychodzeniem do znajomych, którą z największą przyjemnością kontynuujemy do dziś.
TYDZIEŃ 8
To kontynuacja czarowania światem uśmiechami i pojawieniu się naszego ( w sumie mojego) wybawiciela leżaczka Tiny Love. W tym tygodniu naprawdę, szczerze mogę powiedzieć, iż spędzanie czasu z Chibi stało się przyjemnością.  Wyrobiłyśmy sobie coś co można by nazwać planem dnia.
TYDZIEŃ 9
W końcu wyszalałam się z aparatem i nie jako rozpoczęłam tradycję 1000 zdjęć tygodniowo. Chibi dumnie na brzuszku zaczęła unosić głowę. I ku naszej uciesze trzyma ją dłużej niż książkowe 10sekund.
Poznałam też Wózkowe Mamy. Jak to mówią w kupie siła :)
TYDZIEŃ 10
Rozpoczął tsunami ślinienia. Chibi z dnia na dzień produkuje coraz to większe ilości śliny,a ja nie nadążam z praniem i suszeniem śliniaków :) Za radami moich blogująco/facebookowych mam spróbowaliśmy pokonać koszmar kąpieli w wannie. I się udało :) Po 3 tygodniach możemy się pochwalić kąpielą bez płaczu a z uśmiechami. Pożegnaliśmy też wszelkie odmiany rozmiaru 56 i pełną gębą powitaliśmy 62
TYDZIEŃ 11
Chibi chyba odkryła, że ma ręce :) Bynajmniej zaczęła namiętnie uderzać w zabawki zawieszone na pałąku maty edukacyjnej. Ślinienie osiągnęło kolejny poziom, a my zaczęliśmy chustonoszenie.
W tym tygodni moi przyjaciele zorganizowali mi  również zaległy Baby Shower,  w postacie przyjęcia niespodzianki.
Z Chibi zaczęłyśmy też przesypiać 5h w nocy, ale to niestety był rarytas tylko tego tygodnia.
TYDZIEŃ 12
W końcu opanowałam zakładanie body przez głowę!!! Otworzyło to dla nas szeroko drzwi naszej szafy i zaowocowało znów manią kupowania i koniecznością założenia blokady na Allegro.
Chibi zaczęła mnie rozpieszczać i zasypiać o 18 i budzić się tylko na chwilę na karmienie i zmienianie pampka, po czym na poważnie wstawała dopiero o 8 rano (KeepMyMoments nie zabij mnie, Toto jest wyjątkowy pamiętaj), minusem tego było jednak to, że karmienia odbywały się co 2h, nie dając mi szans na dłuższy sen. Ja na poważnie zaczęła akcję "Łaciate" i daje mojemu Mężulowi niezwykłą radość kiedy się ściągam : muuuuuuuuuuuuuuu !
TYDZIEŃ13
To tydzień pisku. Chibi uświadomiła sobie, że to ona piszczy i z największą radością uskutecznia to rano, popołudniu i wieczorem. W kąpieli zauważyła, że ma nogi albo ogólnie jej zauważyła, to dopiero musi być szok (WTF ile tych kończyn można mieć !!!) W tym tygodniu zaszczepiliśmy się ostatnim rzutem na taśmę na rotawirus. Odwiedziła nas niezapowiedzianie pielęgniarka środowiskowa i potwierdziła, że nie ma u nas patologii, bynajmniej takiej na którą trzeba zwrócić jakąś szczególną uwagę, bo jak mówimy z Mężulem przy normalności nawet nie stoimy.
Boje się pisać, aby nie zapeszać, ale Chibi naprawdę jest jednym z tych wyjątkowo grzecznych dzieci i od 7 tygodnia, zaledwie kilka razy zdarzyło się, że młodzieży ryczało tak na poważnie. Przy tym bez najmniejszych oporów potrafi zasnąć praktycznie wszędzie. W szczególności łatwo zasypia kiedy wychodzimy z domu i odwiedzamy znajomych. Abyście nie porzygali się z przesłodzenia, to stworzenie zwane moją córką zaczęło śmierdzieć i nie mówię tu o jej serowych nogach, a pewnym czymś co nie ma stanu stałego ani cieczy, co zapiera dech w piersiach. BLEEEEEE...
Matka Misako i Chibi przy tym potrafią się dogadać na poziomie gugu, grrrrruuuu. Już nie mam ochoty wystawić tego mojego dziecka na Allegro :) daje mi w kość czasem, zupełnie zapomniałam co oznacza być tak naprawdę wyspanym. Ale ogólnie mogę powiedzieć, że jest spoko.
Teraz mogę przyznać, iż naprawdę czuje się mamą, choć trudno mi powiedzieć co to naprawdę oznacza. Choć Yduuu zaproponowała "syf i malaria" :)
Chyba karma istnieje, skoro po tym całym leżeniu,  trafiło mi się tak zajebiste dziecko  :)
Z ciekawością czekam na kolejne 3 miesiące, choć boje się kiedy przyjdzie mi pisać o 6 miesiącach razem, bo jeśli czas tak będzie zapierd..ł jak teraz to nie wyrobię na farby do włosów :) ( i tak Yduuu wiedzę twój ironiczny uśmieszek przez kabel Internetu, ale po cichu liczę, że Polson i Toto  <znów sorki KeepMyMoments>to unikaty i Chibi okaże się złoty dzieckiem :))) Wiecie, nadzieja umiera ostatnia :P
Dodatkowo zaczęła zanikać mi kreska na brzuchu zwana kresą czarną :( a ja liczyłam, że zostanie ze mną na zawsze WHYYYYYYYYYYYYYYYYY????

9 komentarzy:

  1. Swietne podsumowanie! :))) milo się czytało. to mi uświadamia ile jeszcze przed nami i nie mogę się doczekać :) tym bardziej, że dopiero wczoraj zaczął się nam 7 tydzień, a Gniewko - mialam wrazenie - usmiechnal sie chyba ledwie ze 3 razy i nei bylam pewna czy to grymas, czy na serio, ale moja mama mowi, ze zdecyowanie na serio :) niestety przez wiekszosc dnia prezentuje miny od zdziwionych, przez wkurzone po obojetne. usmiech to rzadkosc! Mam nadzieje, ze w tym tygodniu bedzie ich wiecej, bo juz zaczelam sie martwic :| no i u nas tez jest bujaczek Tiny Love! z tym, ze poki co Gniewko wytrzymuje w nim jakies 15 min a potem sie nudzi i zaczyna marudzic. Raz w nim zasnal :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas wibracje i bujanie w leżaczku zdziałały CUDA - oczywiście w pozycji leżącej :) W szczególności podczas "skoków"

      Usuń
  2. He he. Polson daje popalić to prawda, chociaż ostatni miesiąc był najfajniejszy ze wszystkich i pełny cudownych umiejętności Polsona. Myślę, że Polka to "złote dziecko" - poza tym, że uparta i charakterna to aż tak nie narzekam, chyba najbardziej dopierdala mi poczucie ciągłej gotowości, braku czasu dla siebie i zmęczenie. Po 5 miesiącu stwierdzam co następuje: nie czytać o skokach, nie myśleć o zębach, nie schizować się piskami, krzykami i innymi. Cieszyć się przespanymi nocami, uśmiechami i wysiłkiem jaki wkłada Polson w rozwój. BTW - Polson nie płacze, ona krzyczy, walczy nam dziecko. Macierzyństwo to syf i malaria, a dodatkowo hc, zmieszane z radością i wzruszeniem, uświadomieniem obaw, uczuć, wątpliwości i lęków. Tak myślę. No i czekam Cię krzyk, zęby i inne, obiecujemy z Polsonem, będę się śmiać przez kabel, a co niektórzy będą się w myślach tym kablem podduszać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz co ja jak czytam o skokach, to mi jest łatwiej. Mówię sobie ufff to ten skok, jeszcze 4 potem bunt 2 latka , kryzys 3 latka i bunt 4 latka, potem okres nastoletni i spokój :P pocieszająca myśl, co nie :P
      I nie chcę nawet myśleć o ząbkach, brrrrrrrrrrrrrrrrrrr

      Usuń
  3. No i faktycznie Chibi to z ładnych dzieci, wiesz, ten tego, no wiesz co myślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gniewkowi NICZEGO nie brakuje- przystojniak mały :*

      Usuń
  4. Wow, świetne podsumowanie;) Tak sobie czytam na którym etapie ja teraz jestem, i chyba faktycznie mnie też w tym samym czasie towarzyszyły (-szą) odczucia "w co ja się wpakowałam" ale podpisuję pod nimi hormony. Przecież kocham swoje dziecko najmocniej na świecie, jak każda mama! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Makola a jak to leci szybko !!!
      Pewnie to w dużej mierze hormony, ale i sama zmiana. Nie da się ukryć, że macierzyństwo zmienia nasze życie o 180 i potem o kolejne 180 stopni, i co najdziwniejsze po taki obrocie ie wracamy już nigdy na to samo miejsce.
      Trzymamy za ciebie kciuki i za mleczną fabrykę :*

      Usuń