W nocy jesteśmy same. Noce i ich wyzwania należą tylko do nas.
Począwszy od wieczornej kąpieli, przez układanie do snu, wstawanie co 2h
na karmienia, robię to tylko ja.
I to właśnie w te noce najczęściej uczę się mego dziecka na pamięć.
Kiedy świat milczy, w przytulnym świetle gwiazdek zawieszonych na
ścianie naszej sypialni, obserwuje ją, jak je, jak zasypiając robi
dzióbka, aby zaraz po nim się uśmiechnąć wtulić we mnie i obowiązkowo
złapać mnie za kciuk. Kiedy świat otulony jest czarną pierzyną, kiedy
nic jej nie kusi, nie korci i skupia się tylko na jedzeniu…wtedy jest
naprawdę…magicznie.
Z zachwytem pomieszanym z lekki smutkiem, obserwuję jak z miesiąca na
miesiąc coraz trudniej mi się ją trzyma. Kiedy się urodziła śmiało
obejmowałam ją za pupę, a teraz ? Teraz ledwo sięgam do jej bioderek.
Maleńkie paluszki, robią się coraz to dłuższe a łapki pulchniejsze.
Buźka zaczyna nabierać kształtów jej unikatowych. Podobieństwo do taty, z
dnia na dzień jest coraz to bardziej widoczne. A ja ciągle patrzę na
nią z tej samej perspektywy, przez 7 już miesięcy, patrzę i podziwiam co
stworzyłam. Patrzę na to maleństwo, na każdy fragment jej ciałka, każdy
fragment, który zdołałam już wycałować.
Siedzę na skraju łóżka i słucham jak oddycha. Czas stoi w miejscu,
choć naprawdę pędzi jak szalony . Piękno jest we wszystkim, czym ona
jest.Każdy oddech. Z każdą chwilą kocham ją coraz bardziej, choć kiedyś
nie wierzyłam, że to możliwie.
Tysiąc lat to za mało, aby mogła się nią nacieszyć. Choć z każdą chwilą
jestem coraz bliżej tego, aby ją zapamiętać, choć w każdej chwili się
zmienia. A ja ciągle nie mam jej dość, ciągle nie mogę się nią
nacieszyć. Część mnie chce, aby zawsze była małą dziewczynką, która
potrzebuje tylko mamy, a druga część z nieopisaną dumą patrzy jak obraca
się wokół własnej osi i podnosi to do wyczynu niczym lot w kosmos.
Część mnie płacze na myśl, że z szafy wyciągnięta jest spacerówka, druga
nie może się doczekać pierwszych kroków.
A ona? Ona rośnie, zmienia się i nie baczy na swoją owładniętą hormonami
matkę, uśmiecha się do mnie, śmieje razem ze mną, i zaciekłością
próbuje się dobrać do mojego iPhona.
Czas leci, ale działa na naszą korzyść. Choć jestem pewna, że nawet
tysiąc lat, będzie dla nas za mało, to teraz wiem, ż żyje w świecie
moich marzeń, w pięknym świecie, świecie, na którym jest ona.
Przypominam o wordpressoym odpowiedniku bloga, częściej uaktualnianym, ZAPRASZAM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz